Rozdział 14
Witam po ta długiej nieobecności. Nie informowałam o notce, ponieważ nie wiem kto chce być jeszcze informowany. A tym czasem zapraszam na rozdział 14 ;)
p.s Za błędy baaardzo Was przepraszam
p.s Za błędy baaardzo Was przepraszam
Głowa
Nie lękajmy się umarłych. To żywi są dla nas zagrożeniem
Od przejęcia przez Emmę posiadłości Cullenów minęło zaledwie
dwa dni, w ciągu których Aro ni słowem się do mnie nie odezwał, zresztą co mnie
to obchodziło – myślałam za każdym razem gdy spotykałam go na jednym z wielu
korytarzy w całym zamku. Chodź tak naprawdę źle się z tym czułam, cały czas w
głowie miałam tamtą sytuacje z Jasperem. Nie miałam zielonego pojęcia dlaczego
czułam się winna, przecież moja reakcja była całkowicie normalna no prawie
normalna, ale byłam podenerwowana miałam prawo do wybuchu. Cholerne
sumienie-warczałam w myślach kiedy tylko czułam jego nieprzyjemne zakuwanie. A
jeśli chodzi o Jazza z nim było o wiele lepiej niż ze mną tego byłam pewna,
mimo że uwięziony był w lochu traktowano go dobrze. Dużo ze sobą rozmawialiśmy
i oboje doszliśmy do jednego wniosku – wywnioskowaliśmy, że Volturri muszą po prostu bać się Emmy. Przecież to jak
nas traktowali było dziwaczne. Sam blondyn przyznawał, że nigdy nie wiedział,
ani nie doświadczał czegoś podobnego ze strony Volturri. Coś musiało być w temacie. Ach no i jeszcze,
ostatnim czasem udało mi się uzyskać pozwolenie na wejście do ogromnej wampirzej
biblioteki, w której oprócz oczywistego zwiedzania zamku spędzałam dużo czasu i
zawsze gdy tam byłam czułam, że ktoś mnie bacznie obserwuje jednak nikogo nie
widziałam. Było to niezwykle frustrujące i denerwujące za razem.
-Swan! – usłyszałam nagle za sobą swoje nazwisko.
Podskoczyłam machinalnie przestraszona wysokim kobiecym głosem, który uderzył
we mnie z Nienacka. Odwróciłam się gwałtownie w efekcie wychylając się zza
dębowego, bogato zdobionego krzesła w zamkowej bibliotece. W drzwiach stała
zniesmaczona Jane trzymając w dłoniach pudełko owinięte w papier urodzinowy i
związany czerwoną kokardą. Dostrzegłam jeszcze na nim jakieś ciemne plamy lecz
w tamtej chwili najmniej się nimi przejmowałam.
- Co to? – zapytałam wampirzycy szybko podnosząc się z
krzesła jednak ona była znacznie szybsza ode mnie i nim zdążyłam pociągnąć się
do pionu czerwono oka była już obok i wciskała mi pudło. Przyjęłam je niepewnie
słysząc w głowie głos White mówiący o prezencie. Przełknęłam głośniej. Jednak
nie wróciłam na swoje miejsce. Jane gdy
tylko dała mi pakunek uciekła gdzie pieprz
rośnie nawet nie dała mi zapytać od kogo je dostała. Drżącą ręką złapałam za ogromną czerwoną
kokardę i powoli ją odwiązałam potem zdarłam kolorowy papier, pod którym było
mnóstwo ciemnych plama. Odnosiłam wrażenie, że cały szary karton jest
przesiąknięty jakąś dziwną substancją o ciemnym-szkarłatnym kolorze. Bardzo
powoli rozchyliłam klapki kartonu, a kiedy tylko zajrzałam do środka zbladłam,
a z mojego gardła wyrwał się ogłuszający krzyk przepełniony grozą. Jak na
zawołanie z moich oczu trysnęły potoki
łez, których nie mogłam, a nawet nie chciałam zatrzymać. Kilka chwil później w pomieszczeniu pojawił
się Felix, Aro i Marek. Spojrzałam na trójkę wampirów kompletnie rozbita. Felix
podszedł do mnie w wampirzym tempie i zatykając nos ogromną dłonią odebrał mi
pudło i zaniósł swoim panom.
- To oznacza wojnę Aro – powiedział grobowym tonem Marek
rozchylając brzegi kartonu.
- To nie nasza sprawka –odparł drugi władca zaglądając z
niesmakiem do kartonu, a po chwili spojrzał na mnie.
- Ta suka odcięła Billowi głowę – szepnęłam, lecz
wiedziałam, że trójka wampirów doskonale mnie słyszała. Nagły strach zmienił
się w potworny ból i wściekłość, zacisnęłam drżące pięści.
- Nie ona to uczyniła – Marek podszedł do mnie kładąc obie
lodowate dłonie na moich ramionach. Spojrzałam w jego krwisto czerwone oczy i
już wiedziałam, że jest pewny swojego werdyktu.
- Jeżeli to nie ona, to kto…?
- Ona ma moc, jest potężna i jest ogromnym zagrożeniem dla
nasz wszystkich – usłyszałam chłodny głos Aro. On miał całkowitą rację, ale nie
miałam pojęcia jak ją powstrzymać.- Jej dar jest wyjątkowy, on nie powinien
istnieć . – dodał zbliżając się do mnie i swojego brata.
- Czy to znaczy, że zrobił to ktoś z…Cullenów? – Bałam się
odpowiedzi, jednak wiedziałam, że nawet najgorsza prawda jest lepsza od
najlepszego kłamstwa-nie wiedziałam tylko czy zdołam ją wytrzymać i całkowicie
nie ze świruje. Obaj milczeli, Felix zaś już zdążył opuścić pomieszczenie z
głową Bill’ego Blacka. Zamknęłam oczy nie mogłam na nich patrzeć czułam się
zbyt przytłoczona by zrobić cokolwiek. Po prostu stałam i czekałam na słowa, które mogły zrujnować cały mój i
tak niedoskonały świat. W końcu zapomniałam o oddychaniu, łzy bez ustanku
spływały po moich chorobliwie białych policzkach. Mimo nagłego napływu
wściekłość to pod dotykiem Marka całkowicie miękłam i zaczęłam czuć się rozbita
i załamana. To wszystko jest moją winą, wiedziałam, że coś z tą wampirzycą jest
nie tak! – krzyczałam w myślach. Obwiniając się za całe zło jakie przytrafiło
się Cullenom.
- Tego nie wiemy na pewno lecz
sądzę, iż mogła kazać zrobić to jednemu z nich- odparł w końcu wampir
zabierając dłonie z moich ramion.
Księżyc był w pełni.
Siedziałam na okiennym parapecie, który bez problemu pomieścił moje wątłe
ludzkie ciało. Czułam chłód mimo to nie miałam zamiaru ruszać się ze swojego
miejsca. Miałam podciągnięte kolana pod
samą brodę. Nie płakałam to nie miało najmniejszego sensu, zresztą moje łzy i
rozpacz nie były w stanie przywrócić Billowi życia. Jasne było, że jego śmierć
uznawałam za druzgocącą klęskę, wiedziałam że w ten sposób przegrałam bitwę
lecz docierało do mnie to, iż nie
przegrałam jeszcze wojny, którą toczyłam przeciw Emmie White. Jedna śmierć nie przesądza wszystkiego.
Doceniałam to, dlatego też starałam się nie załamać.
Wzięłam głęboki wdech, kosztując łagodnego zapachu letniego
wieczoru zmieszanego w wonią kwiatów bardzo podobnych do tych, które były na
polanie w moim śnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się nieznacznie na to
wspomnienie. Sama nie wiedziałam dlaczego po prostu w tamtej chwili wydawało mi
się ono takie przyjemne, takie surrealistyczne, najzwyczajniej magiczne. Nagle
z oddali usłyszałam przepiękny dźwięk fortepianu. Dźwięki był lekki, niemal
hipnotyzujący. Rozejrzałam się dookoła zastanawiając się skąd on dobiega.
Pchnięta impulsem wyszłam po cichutku ze swojej komnaty i podreptałam długim,
ponurym korytarzem w tą część zamczyska, w której jeszcze nie miałam okazji
być. Po plecach przebiegały mi ciarki, a serce przyśpieszyło nieco swój rytm.
Spokojna acz doniosła melodia z każdym moim krokiem stawała się coraz
głośniejsza i wyraźniejsza. Miałam wrażenie, że to ona mnie prowadziła, chciała
bym za nią szła, kusiła mnie swym brzmieniem nie potrafiłam się jej
przeciwstawić. W końcu dotarłam do potężnych dwuskrzydłowych drzwi. Nie miałam
pojęcia co się za nimi kryło lecz czułam ogromną ochotę wejść tam. Nie
powstrzymywałam się długo, nic nie myśląc ani nie zastanawiając się na
konsekwencjami mojego postępowania uchyliłam lekko ciężkie drzwi i zajrzałam do
środka ciekawsko.
BOSKI:) CZY TO ARO GRA??? NIC DODAC NIC UJAC CZEKAM NA KOLEJNE:)
OdpowiedzUsuńDzięki, a czy Aro...to się okaże ^.^
UsuńwSPANIAŁY ROZDZIAŁ:) CIESZE SIE IŻ WRACASZ:) KTO ZABIL BILEGO ?? TA LALA MNIE WNERWIA!!! CO ONA MA ZA DAR ZE NAWET VOLTURI SIE JEJ BOJA??? CZY ABY BELLA BYLA SKUTECZNIEJSZA ZMIENIA JA W WAMPIRA??? POZDRAWIAM I Z NIECIERPLIWOSCIA OCZEKUJE KOLEJNYCH ROZDZIAŁOW:) POZDRAWIAM WENY ŻYCZĄĆ:)
OdpowiedzUsuńMARIAK21
Ja też się ciesze.
UsuńWszystkiego się dowiesz...w swoim czasie :D
Ja też bardzo się ciesze, że wróciłaś, a rozdział super ! :D Czekam na kolejne wpisy.
OdpowiedzUsuńPozdro i dużo weny!
Natalia
Ps Sorry, że nie komentowałam wcześniej, ale konta nie mam, a dopiero teraz skapnęłam sie, że moge ustawić anonimowość xD Tak wiem, jestem genialna ://
Masz boskiego bloga od jakiegoś czasu lubię parę Aro Bella i czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie może nie ma nic o zmierzchu ale zapraszam:
http:miniaturki-roznej-tresci.blogspot.com
http:mojamalaminiaturka.blogspot.com
Życzę weny Persefona
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJakaś szansa na kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńtak kochanieńka jest szansa ;)
OdpowiedzUsuńPozdro
POISON
Hej i jak tam rozdział?
OdpowiedzUsuńCzyżby szanse lekko zmalały?
Pozdrawiam :)
Hej, napiszesz cos?
OdpowiedzUsuńHej! Masz zamiar jeszcze pisać?
OdpowiedzUsuń