Rozdział 6
Mam nadzeje, że notka Wam się spodoba kochane ;D
,,Czuję, że umieram z samotności, z miłości, z rozpaczy, z nienawiści -
ze wszystkiego, co może mi zaoferować ten świat.''
~Emil Cioran~
ze wszystkiego, co może mi zaoferować ten świat.''
~Emil Cioran~
...O pomoc do Volturi
Tydzień. Calutki tydzień
poszukiwań i nic, zero. Wiedziałam, że tak będzie po prostu wiedziałam,
ale i tak byłam przybita. Stałam się otępiała i cicha, nawet mój ojciec
to zauważył. Jednak nie mogłam na to nic poradzić, a najdziwniejsze
było to, że bardziej martwiłam się o państwo Cullen niż o Edwarda. To
były dziwne. Przez te kilka dni, które spędziłam praktycznie sama lub z
Alice, która chciała mi zrekompensować kilka poprzednich dni, podczas których była pod działaniem Emmy. Szczerze mówiąc nie miałam jej tego za
złe przecież nie wiedziała co się z nią dzieje, w tamtej chwili było
dla mnie najważniejsze, że jest i to mi najzupełniej wystarczało...za
dnia. Gorzej było w nocy. W tedy nie mogłam spać. Do późna siedziałam
przy oknie z nadzieją, że pojawi się Aro i będę miała możliwość
dowiedzieć się czegoś, co mogło by nam pomóc. Nawet w snach przestał się ze mną komunikować.
Czułam się odrzucona i cholernie samotna. Nic nie szło po mojej myśli,
wszystko strasznie się skomplikowało. W szpitalu nieobecność Carlisle'a
została szybko zauważona i mimo zapewnień Alice i Jaspera, doktor
Cullen został dyscyplinarnie zwolniony. Z ojcem Jacoba było coraz gorzej
już żaden lekarz nie widział dla niego nadziei. I do tego od tamtej pory nie miałam z młodym Blackiem żadnego kontaktu. Nie odbierał moich
telefonów, wiadomości sms...nic, kompletna cisza, która wpędzała mnie w
stan przytłoczenia i rezygnacji. Tydzień, a tyle się stało...czułam, ja
po porostu czułam, że to nie ma sensu. Zdawałam sobie też sprawę z
tego, że żadnemu z Cullen'ów nie uśmiechała się wyprawa do Volterry, ale
sami rozumieli, że nie mamy innego wyjścia. Tylko Volturi, tylko Aro
mógł nam pomóc...
- Wiem, że jesteś tym wszystkim przytłoczona, ale to nie zmienia faktu, że powinnaś jakoś wyglądać.
Brunetka złapała mnie mocno za ramię, a po chwili zaciągnęła do łazienki. Nie siedziałyśmy tam długo, jedynie zatuszowała sine podkówki pod oczami i rozczesała włosy. Na zmianę ubrań nie starczyło nam już czasu. Wyszłyśmy na zewnątrz, krzyknęłam jeszcze ojcu, że wrócę wieczorem i zatrzasnęłam za sobą drzwi domu. Wzięłam głęboki wdech i pozwalając prowadzić się złotookiej, rozmyślałam nad tym czego może chcieć Aro. Co będzie na tyle cenne by go usatysfakcjonowało i przekonało do pomóc rodzinie, której nienawidzi.
Poczułam jak wampirzyca wpycha mnie do auta mrucząc coś niezrozumiałego pod ładnym niedużym noskiem. Mimo wolnie uśmiechnęłam się, zawsze mnie to bawiło. Szybko odkryłam, że siedzę w żółtym porsche brunetki, a tuż obok mnie siedzi Emmett i Rosalie. Westchnęłam, zapowiadała się długo droga, a ja już byłam nią zmęczona. Miałam cichą nadzeje, że jednak teraz wszystko zacznie powoli się układać...dziwne jak człowiek w przypływie chwilowej nadziei potrafi stać się optymistą, zabawne, ale jednak w tedy wydawało mi się to takie prawdziwe, realne...
Oparłam głowę na ramieniu Emmetta, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
W mgnieniu oka pojawiłam się na pięknej polanie. Znałam ją i to aż za dobrze, wszystkie wspomnienia uderzyły w moją osobę niczym lodowaty podmuch zimowego wiatru. Spojrzałam na błękitne niebo, dostrzegłam zielone drzewa, które otaczały mnie zewsząd. Czułam zapach rosnących do okoła mnie wielobarwnych kwiatów. Słońce łaskotała moją skórę. Usiadłam na trawie zachwycając się otaczającym mnie światem. Jedyne czego mi teraz brakowało to Edward.
- Bello jak miło cię widzieć - Usłyszałam męski głos. Nie wiedziałam skąd on dochodzi, ale zbytnio też mnie to nie interesowało.
- O co chodzi? - spytałam beznamiętnie zamykając oczy i jednocześnie kładąc się na miękką zieloną traw.
- O nic moja droga, po prostu się cieszę - odparł przyjemny dla ucha głos, który doskonale znałam, mimo iż słyszałam go tylko kilka razy.
- Wież, że do ciebie jedziemy - mruknęłam, wystawiając twarz w kierunku słońca.
- Owszem, ale jak mniemam nie powiedziałaś im o moich warunkach. - Bardziej stwierdził niż zapytał. Otworzyłam gwałtownie oczy i dopiero teraz odkryłam, że Aro stoi tuż obok mnie.
- Nie, nic nie powiedziałam, myślę, że tak będzie lepiej - Przymrużyłam powieki, dając mu wyraźnie do zrozumienia by nie robił nic co mogło by mnie skłócić z Cullenami. Uśmiechną się tylko, a po chwili zaczął się rozglądać. Nie wiedziałam co powiedzieć, choć tak naprawdę nie chciałam nic mówić. Uważnie obserwowałam jego postać, zastanawiając się nad kwestią, którą poruszył jakiś czas temu. Miałam na myśli nasze połączenie, dlaczego tak właściwie teraz? dlaczego nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca? czemu to zaczęło się dopiero po naszym pierwszym spotkaniu?
- Śpiąca królewno wstawaj! - Moja piękna polana zaczęła się rozmazywać, a wraz z nią Aro, którego czerwone tęczówki napotkały moje.
I w jednej chwili znowu siedziałam w porsche Alice. Stłumiłam ziewnięcie.
- No nareście - zaśmiał się brunet, na którego ramieniu zasnęłam. Przetarłam oczy dłonią, a po sekundzie posłałam mu groźne spojrzenie jednak nie odezwałam się.
- Wysiadamy - zakomenderował Jasper grobowym tonem. Mimo wolnie zadrżałam. Szybko wygramoliłam się z auta by stanąć przy reszcie Cullenów, którzy już patrzyli z nienawiścią na posiadłość Volturi. Westchnęłam, dopiero teraz zrozumiałam, że będzie ciężej niż to sobie wyobrażałam.
- Och, a któż to nas odwiedził - Ze swojego miejsca z ogromną elegancją podniósł się wyżej wymieniony wampir. Skuliłam się w sobie, spuściłam głowę nie mogąc na niego patrzeć. Tego wszystkiego było dla mnie zbyt wiele, nie dawałam już rady.
- Aro - Na przód wystąpił blondyn, który przez cały czas przyglądał się każdemu wampirowi, który znajdował się w sali tronowej.
- Jasper Cullen jak mniemam - podszedł do nas w iście arystokratycznej pozie. Głowę miał wysoko uniesioną, każdy krok stawiał ostrożnie z niezwykłą dbałością i gracją. Po prostu nie można było na niego nie patrzeć. Mimo iż przemawiał do blondyna, cały czas rzucał mi ukradkowe spojrzenia.
- Owszem - skiną głową, na znak potwierdzenia, a po chwili kontynuował: - Cała nasz rodzina chciała by prosić was o pomoc.
- Mów dalej - skiną na Cullena głową.
- Chodzi o niejaką Emmę With, prawdopodobnie uprowadziła ona Esme, Edwarda i Carlisle'a.
Aro zmrużył niebezpieczniej oczy i począ powoli się cofać. Żadne z nas nie wiedziało co znaczyła jego reakcja. Spojrzałam na Alice potem na Rosali i Emmetta ich twarze nie wyrażały żadnych emocji. Poczułam przypływ nagłego strachu, serce zabiło mi mocno.
- Jestem w stanie wam pomóc, lecz nie za darmo - Odwrócił się do nas plecami , wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Kajuszem i Markiem.
- Czego żądasz? - zapytał Jasper.
I znowu odwrócił się twarzą w naszym kierunku. Jego czerwone oczy utkwił w mojej postaci.
- Chcę gwarancji - odezwał się spokojnym tonem. - Na to, że nie wykorzystacie wampirzycy przeciwko nam.
- Po cóż mielibyśmy to robić? - głos blondyna już nie był taki pewny jak na początku rozmowy. Widać było, iż obawy Ara wstrząsnęły wampirem.
- Jest wiele powodów.
- Więc czego chcesz jako gwarancji?
- Belli, chcę Belli Swan jako waszej gwarancji.
Myślałam, że zemdleje. Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami, drgnęłam, w jednej chwili jeszcze stałam, a po sekundzie już podpierałam się o przerażoną Alice. To nie mogło być prawdą, nie ja. Spojrzałam ze strachem na głównego przywódce Volturi, a potem na jego straż: na Aleca, Jane, Felix'a i Demitria. Ogromny wampir stojący obok Demitria uśmiechną się do mnie drapieżnie, a jego czerwone oczy zaiskrzyły się głodem. Nagle poczułam się bardzo słabo gdyby nie brunetka, która mnie podtrzymywała leżała bym już na posadzce.
- Ależ to człowiek, miałam ją... - Alice próbowała jakoś uratować całą sytuację, ale Volturi uciszył ją gestem dłoni.
- Nie oddamy jej! - krzyknęła Rosalie. I nim się spostrzegłam stała już obok mnie, widocznie gotowa do starcia. Gdybym tylko mogła otworzyła bym usta ze dziwienia i dopytywała czy ta piękna wampirzyca to na pewno Rosalie. Chwilę później obok nas pojawił się też Emmett.
- Nie będziemy walczyć - zapewnił Marek, który niewiadomo kiedy pojawił się obok Ara.
Strażnicy Volturi podeszli do swoich panów gotowi wykonać każdy ich rozkaz. Spojrzałam na bruneta, on także spoglądał w moim kierunku jakby chciał się czegoś dowiedzieć, coś wyczuć.
- Dość tej błazenady - wtrącił się Kajusz wstając ze swojego tronu. - Jeśli nie chcą oddać tej śmiertelniczki niczego nie dostaną - Powietrze zawrzało od słów blondyna. - Po za tym jak wszyscy widzimy nie wywiązali się z umowy - sykną i dołączył do pozostałej dwójki Volturi.
- Cisza - zagrzmiał Aro i spojrzał na swojego brata. - Ta śmiertelna zostanie przemieniona jednak nie teraz. - Oczy głównego przywódcy wampirów z twarzy Kajusza przeniosły się na nas. - Skoro jest wam tak droga to odejdźcie i nie proście więcej o pomoc.
- I dobrze sami sobie poradzimy! - Rosalie roznosiła furia, to cud , że nie rzuciła się na nikogo. Ta wampirzyca nie kiedy naprawdę bardzo mnie przerażała. Spojrzałam na Ara. Lecz on zajęty był spoglądaniem z wyraźną złością na Cullenów. Poczułam nagle jak Emmett łapie mnie za ramie i wyprowadza z pomieszczenia. Kręciłam głową, to nie mogło się przecież tak skończyć, musiałam coś wymyślić, coś zrobić...Chciało mi się płakać, cała nadzieja jaką w sobie miałam wyparowała. Zrobiło mi się słabo, odleciałam...
***
-
Bello jesteś gotowa? - zapytała Alice wchodząc do mojego pokoju. Pierwsze co zrobiła to rozejrzała się do okoła krytycznie, a w końcu spojrzała też i na mnie.
Skrzywiła się. Nie było w tym nic dziwnego, doskonale wiedziałam, że
wyglądałam okropnie. Blada z podkrążonymi oczami, ubranie nie
wyprasowane, a włosy wyglądały jakby od co najmniej dwóch dni nie
widziały szczotki. No niestety, ostatnimi czasy miałam bardzo mało czasu
by o siebie zadbać, zresztą nie miałam dla kogo. - Wiem, że jesteś tym wszystkim przytłoczona, ale to nie zmienia faktu, że powinnaś jakoś wyglądać.
Brunetka złapała mnie mocno za ramię, a po chwili zaciągnęła do łazienki. Nie siedziałyśmy tam długo, jedynie zatuszowała sine podkówki pod oczami i rozczesała włosy. Na zmianę ubrań nie starczyło nam już czasu. Wyszłyśmy na zewnątrz, krzyknęłam jeszcze ojcu, że wrócę wieczorem i zatrzasnęłam za sobą drzwi domu. Wzięłam głęboki wdech i pozwalając prowadzić się złotookiej, rozmyślałam nad tym czego może chcieć Aro. Co będzie na tyle cenne by go usatysfakcjonowało i przekonało do pomóc rodzinie, której nienawidzi.
Poczułam jak wampirzyca wpycha mnie do auta mrucząc coś niezrozumiałego pod ładnym niedużym noskiem. Mimo wolnie uśmiechnęłam się, zawsze mnie to bawiło. Szybko odkryłam, że siedzę w żółtym porsche brunetki, a tuż obok mnie siedzi Emmett i Rosalie. Westchnęłam, zapowiadała się długo droga, a ja już byłam nią zmęczona. Miałam cichą nadzeje, że jednak teraz wszystko zacznie powoli się układać...dziwne jak człowiek w przypływie chwilowej nadziei potrafi stać się optymistą, zabawne, ale jednak w tedy wydawało mi się to takie prawdziwe, realne...
***
Ku
mojej radości podróż minęła znośnie. Choć w aucie Alice spędziłam wiele
godzin i wszystkie mięśnie okropnie mnie bolały, byłam zadowolona.
Wiedziałam, że przed nami jeszcze mnóstwo przeszkód, ale miałam nadzeje.
Tego uczucia trzymałam się chyba najmocniej ze wszystkich jakie we mnie
tkwiły. Znałam powiedzenie ,,Nadzieja matką głupich'' jednak mimo
wszystko jej potrzebowałam. Oparłam głowę na ramieniu Emmetta, nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
W mgnieniu oka pojawiłam się na pięknej polanie. Znałam ją i to aż za dobrze, wszystkie wspomnienia uderzyły w moją osobę niczym lodowaty podmuch zimowego wiatru. Spojrzałam na błękitne niebo, dostrzegłam zielone drzewa, które otaczały mnie zewsząd. Czułam zapach rosnących do okoła mnie wielobarwnych kwiatów. Słońce łaskotała moją skórę. Usiadłam na trawie zachwycając się otaczającym mnie światem. Jedyne czego mi teraz brakowało to Edward.
- Bello jak miło cię widzieć - Usłyszałam męski głos. Nie wiedziałam skąd on dochodzi, ale zbytnio też mnie to nie interesowało.
- O co chodzi? - spytałam beznamiętnie zamykając oczy i jednocześnie kładąc się na miękką zieloną traw.
- O nic moja droga, po prostu się cieszę - odparł przyjemny dla ucha głos, który doskonale znałam, mimo iż słyszałam go tylko kilka razy.
- Wież, że do ciebie jedziemy - mruknęłam, wystawiając twarz w kierunku słońca.
- Owszem, ale jak mniemam nie powiedziałaś im o moich warunkach. - Bardziej stwierdził niż zapytał. Otworzyłam gwałtownie oczy i dopiero teraz odkryłam, że Aro stoi tuż obok mnie.
- Nie, nic nie powiedziałam, myślę, że tak będzie lepiej - Przymrużyłam powieki, dając mu wyraźnie do zrozumienia by nie robił nic co mogło by mnie skłócić z Cullenami. Uśmiechną się tylko, a po chwili zaczął się rozglądać. Nie wiedziałam co powiedzieć, choć tak naprawdę nie chciałam nic mówić. Uważnie obserwowałam jego postać, zastanawiając się nad kwestią, którą poruszył jakiś czas temu. Miałam na myśli nasze połączenie, dlaczego tak właściwie teraz? dlaczego nigdy wcześniej coś takiego nie miało miejsca? czemu to zaczęło się dopiero po naszym pierwszym spotkaniu?
- Śpiąca królewno wstawaj! - Moja piękna polana zaczęła się rozmazywać, a wraz z nią Aro, którego czerwone tęczówki napotkały moje.
I w jednej chwili znowu siedziałam w porsche Alice. Stłumiłam ziewnięcie.
- No nareście - zaśmiał się brunet, na którego ramieniu zasnęłam. Przetarłam oczy dłonią, a po sekundzie posłałam mu groźne spojrzenie jednak nie odezwałam się.
- Wysiadamy - zakomenderował Jasper grobowym tonem. Mimo wolnie zadrżałam. Szybko wygramoliłam się z auta by stanąć przy reszcie Cullenów, którzy już patrzyli z nienawiścią na posiadłość Volturi. Westchnęłam, dopiero teraz zrozumiałam, że będzie ciężej niż to sobie wyobrażałam.
***
Całą
piątką weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, żadne z nas nie wiedziała
czego ma się spodziewać po wampirzej arystokracji. Moje oczy zostały
utkwione w postaci Ara, który uśmiechał się do mnie...tak jakby porozumiewawczo. Nie miałam zielonego pojęcia co o tym sądzić, dlatego
też wolałam nic nie myśleć, całkowicie się wyłączyć i dać rządzić
Jasperowi.- Och, a któż to nas odwiedził - Ze swojego miejsca z ogromną elegancją podniósł się wyżej wymieniony wampir. Skuliłam się w sobie, spuściłam głowę nie mogąc na niego patrzeć. Tego wszystkiego było dla mnie zbyt wiele, nie dawałam już rady.
- Aro - Na przód wystąpił blondyn, który przez cały czas przyglądał się każdemu wampirowi, który znajdował się w sali tronowej.
- Jasper Cullen jak mniemam - podszedł do nas w iście arystokratycznej pozie. Głowę miał wysoko uniesioną, każdy krok stawiał ostrożnie z niezwykłą dbałością i gracją. Po prostu nie można było na niego nie patrzeć. Mimo iż przemawiał do blondyna, cały czas rzucał mi ukradkowe spojrzenia.
- Owszem - skiną głową, na znak potwierdzenia, a po chwili kontynuował: - Cała nasz rodzina chciała by prosić was o pomoc.
- Mów dalej - skiną na Cullena głową.
- Chodzi o niejaką Emmę With, prawdopodobnie uprowadziła ona Esme, Edwarda i Carlisle'a.
Aro zmrużył niebezpieczniej oczy i począ powoli się cofać. Żadne z nas nie wiedziało co znaczyła jego reakcja. Spojrzałam na Alice potem na Rosali i Emmetta ich twarze nie wyrażały żadnych emocji. Poczułam przypływ nagłego strachu, serce zabiło mi mocno.
- Jestem w stanie wam pomóc, lecz nie za darmo - Odwrócił się do nas plecami , wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Kajuszem i Markiem.
- Czego żądasz? - zapytał Jasper.
I znowu odwrócił się twarzą w naszym kierunku. Jego czerwone oczy utkwił w mojej postaci.
- Chcę gwarancji - odezwał się spokojnym tonem. - Na to, że nie wykorzystacie wampirzycy przeciwko nam.
- Po cóż mielibyśmy to robić? - głos blondyna już nie był taki pewny jak na początku rozmowy. Widać było, iż obawy Ara wstrząsnęły wampirem.
- Jest wiele powodów.
- Więc czego chcesz jako gwarancji?
- Belli, chcę Belli Swan jako waszej gwarancji.
Myślałam, że zemdleje. Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami, drgnęłam, w jednej chwili jeszcze stałam, a po sekundzie już podpierałam się o przerażoną Alice. To nie mogło być prawdą, nie ja. Spojrzałam ze strachem na głównego przywódce Volturi, a potem na jego straż: na Aleca, Jane, Felix'a i Demitria. Ogromny wampir stojący obok Demitria uśmiechną się do mnie drapieżnie, a jego czerwone oczy zaiskrzyły się głodem. Nagle poczułam się bardzo słabo gdyby nie brunetka, która mnie podtrzymywała leżała bym już na posadzce.
- Ależ to człowiek, miałam ją... - Alice próbowała jakoś uratować całą sytuację, ale Volturi uciszył ją gestem dłoni.
- Nie oddamy jej! - krzyknęła Rosalie. I nim się spostrzegłam stała już obok mnie, widocznie gotowa do starcia. Gdybym tylko mogła otworzyła bym usta ze dziwienia i dopytywała czy ta piękna wampirzyca to na pewno Rosalie. Chwilę później obok nas pojawił się też Emmett.
- Nie będziemy walczyć - zapewnił Marek, który niewiadomo kiedy pojawił się obok Ara.
Strażnicy Volturi podeszli do swoich panów gotowi wykonać każdy ich rozkaz. Spojrzałam na bruneta, on także spoglądał w moim kierunku jakby chciał się czegoś dowiedzieć, coś wyczuć.
- Dość tej błazenady - wtrącił się Kajusz wstając ze swojego tronu. - Jeśli nie chcą oddać tej śmiertelniczki niczego nie dostaną - Powietrze zawrzało od słów blondyna. - Po za tym jak wszyscy widzimy nie wywiązali się z umowy - sykną i dołączył do pozostałej dwójki Volturi.
- Cisza - zagrzmiał Aro i spojrzał na swojego brata. - Ta śmiertelna zostanie przemieniona jednak nie teraz. - Oczy głównego przywódcy wampirów z twarzy Kajusza przeniosły się na nas. - Skoro jest wam tak droga to odejdźcie i nie proście więcej o pomoc.
- I dobrze sami sobie poradzimy! - Rosalie roznosiła furia, to cud , że nie rzuciła się na nikogo. Ta wampirzyca nie kiedy naprawdę bardzo mnie przerażała. Spojrzałam na Ara. Lecz on zajęty był spoglądaniem z wyraźną złością na Cullenów. Poczułam nagle jak Emmett łapie mnie za ramie i wyprowadza z pomieszczenia. Kręciłam głową, to nie mogło się przecież tak skończyć, musiałam coś wymyślić, coś zrobić...Chciało mi się płakać, cała nadzieja jaką w sobie miałam wyparowała. Zrobiło mi się słabo, odleciałam...
Rozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! :) )JUŻ Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Nie trzymaj mnie w niepewności BO TA AKCJA NA ZAMKU BOMBA-ROS- TOTALNIE MNIE ZSZOKOWAŁA!!!!:) Jeszcze musiałaś skończyć na takim momencie :) DLACZEGO?????? :) )Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
OdpowiedzUsuńDziękuje kochana i bez obaw notka pojawi się szybko ;D
UsuńTraktuja Belle jak jakis towar na sprzedarz. Wrrrrr
OdpowiedzUsuńSzkoda mi jej :c
I ten sen...
Cudo!
Pozdrawiam
Dzięki...no cóż według mnie w książce była podobnie :]
UsuńTak myślałam, że Aro spróbuje zatrzymać Bellę przy sobie ;) Będzie musiał bardziej się postarać.
OdpowiedzUsuńStrasznie zaskoczyła mnie też Rose. Oczywiście w pozytywnym sensie, bo nie podejrzewałam, że kiedykolwiek stanie po stronie Bells, a tymbardziej będzie jej bronić, nawet kosztem swojej rodziny.
Ciekawe co tym razem wymyśli Aro? Czy mimo wszystko pomoże Cullenom, chcąc tym samym wzbudzić zaufanie dziewczyny?
Czekam na odpowiedzi w następnych rozdziałach :)
Pozdrawiam i całuję :*,
Olka
Dziękuje :D
UsuńTak, zdecydowanie Rose zachowała się jak nie ona. Sama nie wiem jak to się stało XD
Oj nie, on jest przebieglejszy niż nam wszystkim się wydaje ;D
Hej Kochana! Piszę ponownie, bo nominowałam Cię do Liebster Awards na moim blogu nowahistoriazmierzchu.bloog.pl
UsuńPOzdrawiam
Och to już następna ;)
UsuńSuper! Myślałam, że Aro będzie bardziej nalegał, żeby Bella została. Ciekawe co wymyślą? Pisz szybko kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Dzięki. Aro ma plan :P
UsuńJuż niedługo pojawi się nn, które nieco rozjaśni Wam całą sytuację i podstęp Ara ;]
hmmm... Myślałam, że Aro będzie bardziej nalegał by Bella została w Volterze a tu niespodzianka! Rose mnie zaskoczyła ... tak się o Bells troszczy? Ciekawe jak Cullen'owie sobie poradzą teraz bez pomocy Volturi?
OdpowiedzUsuńczekam na nn, by dowiedzieć się więcej!
pozdrawiam
Dziękuje bardzo ;D
UsuńNominowałam cię do Liebster Blog Awards i the Versatile Blogger Award szczegóły na milosc-ktora-przetrwa-wszystko.blogspot.com lub isabella-rosalie-i-jasper-volturi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPs. Świetny rozdział :)
Dzięki :D
UsuńNominowałam cię do Liebster Blog Awards i the Versatile Blogger Award szczegóły na http://desires-of-shadows.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuńŚwietne notki :)
Jejkuś, ale cudowny ten rozdział. Bardzo mi się podoba i czekam na więcej :D Tymczasem zapraszam do mnie na nowy rozdział Esme-Carlisle.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrowionka ;P
Dzięki już wpadam do cb ;p
UsuńKochana rozdział super. Właśnie wróciłam z wakacji i nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńKochana zapraszam ci na NN na moim blogu http://bellajuzniekochaedwarda.blogspot.com
Liczę na szczerą opinię.
Bardzo dziękuje :D
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńHmm, okay, zacznę jakoś od początku. Bynajmniej spróbuję.
Wpadłam tu przez inne blogi, patrzę na nagłówek i takie wielkie "Wow" na twarzy. Obejrzałam zwiastun i myślę sobie coś takiego: "Zazwyczaj blogi, w których Bella nie jest z Edwardem omijam". Nie, że mam jakieś złe nastawienie. Stwierdzam u siebie psychofana na Bell&Eda. Jak nie są razem i się na to nie zapowiada to mnie się ryczeć chcę, ale mówię... No co tam, przeczytam, może wybierze Edwarda? Jak nie to będę miała nieprzespane noce za sobą.
Niepodważalne jest to, że stworzyłaś coś całkowicie abstrakcyjnego. Bella i Aro - dla mnie nie brzmi to dobrze, takie mam nastawienie, może dzięki tobie to się zmieni? Czekam na dalsze rozdziały, choć i tak sadzę, że moje serce jest oddane team Edward.
Drugą rzeczą jako warto wymienić jest twój styl pisania. Widać, że nie jest to jakiś początkujący blog, założony ot tak, masz pomysł, wszystko dobrze opisujesz, a rozdziały są długie i naprawdę świetnie!
Czekam na część dalszą, bo jestem ciekawa co będzie, kogo wybierze Bella.
Zapraszam też do mnie na:
http://at-your-command.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Wampirek.
Dziękuje za kom, cóż ja ogólnie wole pary niekanoniczne :D
UsuńMam cichutką nadzeje, że nieco zmienisz swoje nastawienie do łączenia Bells z kimś innym i tak samo jeśli chodzi o Edwarda. Wiesz nie chciała bym abyś prze zemnie nie mogła spać, było by mi przykro :/
Nie, bynajmniej nie widzę powodu żeby nie komentować albo dla którego miałabym zrezygnować z czytania. Dziękuję za informację, jutro nadrobię rozdział. No i przy okazji pojawił się kolejny na Cieniach Przeszłości.
OdpowiedzUsuńCo do opinii twojej i Thanatos... W zasadzie mnie to nie interesuje. Ja nie zamierzam kłócić się z kimś, kto uparcie woli wierzyć w bzdury.
Nessa.
Ach, przy okazji nominowałam cię do Liebster Blog Awards i the Versatile Blogger Award. Więcej tutaj:
Usuńhttp://lost-in-the-time.blogspot.com/p/liebster-awards-i-versatile-blogger.html
Nessa.
Oki
Usuńdzięki za info
Jeej, nowe opowiadanie! No więc, wszystko jest extra, świetny pomysł z tą więzią, z porwaniem, z Emmą, te napaści, po prostu bomba, jestes wielka! a co najlepsze, notki co 3-4 dni, więc mam nadzieję, że nie będę musiała czekać tydzień, który zawsze mi się dłuży kiedy czekam na jakas notkę :D weny :*
OdpowiedzUsuńO mamusiu bardzo dziękuje kochanieńka :D
UsuńCiesze się, że historia przypadła Ci do gustu ;]
Nie martw się notka pojawi się już jutro...tak myślę :)
A teraz... uff nadrobiłam :D Nie no, to było świetne! Jak Aro był tak u niej jejku... ;3 ajć słodkie i tyle ;3 A teraz Rose jaka waleczna i tyle :) Aby ona chciała bronić Bellę? Dziwne, bardzo dziwne haah xd I ja się pytam, jak on mógł pozwolić jej tak odejść?! Och... pisz szybko i to migiem ;)
OdpowiedzUsuńCałuski ♥
P.S Jaki zaszczyt! Dostałam nominację :) Za co ogromnie dziękuję! ;*
Ale nie mam czasu by odpowiedzieć i tworzyć pytana :c Mimo wszystko ogromnie dziękuję za pamięć o mnie i przepraszam za kłopot :(
Dzięki kochanieńka ;D
UsuńCo do Rose to przyjmijmy wersję, że najtrzeźwiej myślała ze wszystkich Cullenów ;P
Bez obaw kochana, Aro ma plan :D
Nie ma za co.
Ja Cię doskonale rozumiem moja drogo :]
Co mogę powiedzieć OMG! Gdyby nie to, że skomentowałaś mój blog, to nie wiedziałabym o ty genialnym blogu! Aż nie mogłam oczu oderwać, ma się rozumieć, że NN będzie szybko. Oddaj mi swój talent proszę :3 Szczerze mówiąc zaskoczyłaś mnie reakcją Rosalie. Dzięki temu opowiadaniu, kompletnie zmieniłam zdanie na temat Ara. Mam nadzieją kochane, że ten plan wcieli w życie dość szybko, bo jestem tak zatrzymana w niepewności, że ze stresu zacznę wyrywać włosy (a to tak okropnie boli!). Życzę weny! (I mam nadzieję, że rozdział zobaczę jeszcze dziś.
OdpowiedzUsuńOjej nie wiem co powiedzieć ( napisać ;p) Jestem bardzo zadowolona, że blog przypadł Ci do gustu :D
UsuńBez obaw, a tak nawiasem mówiąc (pisząc) to już wcielił go w życie ;)
Błagam nie rób tego kochana :<
Będzie, będzie :]
To już mnie uspokoiłaś, a co do bloga, nie mam zamiaru go kończyć :D Jakoś podniosłaś mnie na duchu. Dziękuję. ^^
UsuńO mamusiu! jak ja się ciesze, to ty nie masz pojęcia Kochanieńka :D
UsuńRozdział po prostu znakomity - w tej kwestii nic dodać, nic ująć. Podejrzewałam, że ceną może być Bella, chociaż nie miałam pojęcia jakiego argumenty uczepi się Aro, żeby zatrzymać ją przy sobie. To, co wymyśliłaś, jest jak najbardziej w jego stylu - własne cele pod przykrywką rzekomej troski o bezpieczeństwo.
OdpowiedzUsuńRosalie mnie zaskoczyła, oczywiście w pozytywnym sensie. Sama przecież powiedziała Belli, że nie jest na nią zła przez związek z Edwardem, ale brak poszanowania dla ludzkiego życia, ale mimo wszystko... Z jednej strony pewnie każda siostra zrobiłaby coś podobnego, obojętnie jak bardzo nie znosiłaby wybranki brata, z drugiej jednak strony, w wykonaniu Rosalie takie przejawy dobroci porażają i łatwo zapadają w pamięć.
Aro zachwyca mnie coraz bardziej, zwłaszcza łącząca go z Bellą więź. Mam słabość do telepatii i takich właśnie snów, więc scena z łąką mnie urzekła. Podoba mi się też, że zbliżasz ich ze sobą powoli, dzięki czemu całość jeszcze bardziej intryguje; znam opowiadania, gdzie bohaterowie od ręki dają się ponieść uczuciom i już od pierwszego rozdziału mamy cudowną, zgraną parkę... Nie tędy droga, dlatego moim zdaniem idziesz w bardzo dobrym kierunku. Na razie są sobą zafascynowani - sobą i tą niezwykłą więzią, która (mam nadzieję) prędzej czy później zostanie wyjaśniona. Zawsze mi się wydawało, że jako wiekowy wampir, Aro powinien potrafić coś więcej prócz poznawania myśli poprzez dotyk - telepatia to dobry początek...
Nawet Markowi udało się przemówić ludzkim głosem, więc to już coś. Cóż, zobaczymy jak Cullenom uda się wybrnąć bez pomocy Aro, bo nieobecność większości członków rodziny jest naprawdę niepokojąca.
Zresztą po tym rozdziale doszłam do wniosku, że jak się chce, to się potrafi. Chodzi mi naturalnie o ewentualne błędy, bo tych prawie nie zauważyłam, a to chyba coś znaczy, prawda? Jak chcesz, miej do mnie pretensje, ale w dwóch miejscach zauważyłam literówki. Chodzi mi przede wszystkim o imię Demetriego (ojej, to takie dziwne, że mając do niego słabość, zwracam na to uwagę?) i podczas rozmowy Belli i Ara na łące jest "wież" zamiast "wiesz".
To tyle. Czekam na kolejny rozdział, oby równie intrygujący...
Pozdrawiam i życzę weny,
Nessa.
Bardzo dziękuje za tak długi komentarz. Szczerze mówiąc, na początku trochę się przestraszyłam, ale jak już zaczęłam czytać to kamień spadł mi z serca ;)
UsuńDziękuje moja droga za bardzo miły komentarz, pomimo...naszych wcześniejszych ,,uprzejmości''.
A co do błędów...cóż naprawdę bardzo się starałam wyłapać każdą literówkę ( bo ortografia to u mnie dno XD ), ale dziękuje na zwrócenie mi uwagi zaraz poprawie :]