Rozdział 7
,,[...] to nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności.''
~Joanne Kathleen Rowling~
~Joanne Kathleen Rowling~
Co ma być, to będzie
Od powrotu z Volterry minęło zaledwie dwa dni. Sprawy bardzo się skomplikowały, poprzedniego wieczoru ojciec otrzymał wiadomość o
zniknięciu jednego z pacjentów w szpitalu w Forks. Szybko okazało się,
że owym pacjentem był Billy Black. Byłam przerażona, lecz domyślałam się
kto mógł za tym stać. Dodatkowo dowiedziałam się, że Alice miała wizje,
w której widziała Emmę i Billa, jednak był to tylko ułamek sekundy,
więc niczego znaczącego nie zaobserwowała.
Dochodziła dwunasta, a ja bezczynnie przeglądałam szafki, uparcie czegoś szukając lecz nie miałam bladego pojęcia czego. Niosło mnie dziwne uczucie, które wręcz nakazywało mi tego czegoś szukać. Kucnęłam przy szafce nocnej, otworzyłam niewielkie drzwiczki z grymasem zrezygnowania gdy nagle moim oczom ukazała się porcelanowa filiżanka. Drżącą dłonią wyjęłam ją z mebla i uważnie obejrzała z każdej strony, po dokładnych oględzinach mogłam stwierdzić, że złote znaki, którymi była pokryta to znaki runiczne. A skąd o tym wiedziałam? Z internetu oczywiście.
Znalazłam w filiżance również karteczkę.
- Nie zastanawiaj się nad problemem, myśl o rozwiązaniu. - Zacisnęłam usta w wąską linie, wiedziałam co powinnam zrobi, teraz już tak.
Poderwałam się z podłogi. Wybiegłam z pokoju, kierując się prosto do kuchni, w której urzędował Charlie. Cóż mimo jego wielkich starań posiłki, które przygotowywał do niczego się nie nadawały, nawet głodne psy mijały je łukiem. Wpadłam do zadymionej kuchni, szybko zaczęłam się dusić gęstym szarym dymem, z oczu zaczęły cieknąć mi łzy.
- Boże tato coś ty narobił?! - krzyknęłam wpadając na duszącego się dymem mężczyznę. Pomogłam mu wydostać się z pomieszczenia i niemal na rozkaz jednocześnie rzuciliśmy się do okien aby wywietrzyć cały dom.
- Bell...bo ja chciałem... - jąkał się Charlie, ale uciszyłam go jednym spojrzeniem.
- Spokojnie, ale ja nie o tym chciałam z tobą porozmawiać - westchnęłam ciężko
Usiadłam na trzecim stopniu schodów, prowadzących do ,,mojej'' cześć domu. Mężczyzna spojrzał na mnie widocznie zmartwiony, a po minucie przysiadł się. Widziałam jak badawczo mi się przygląda, nieświadomie mnie pesząc. Zbierałam w sobie odwagę by go okłamać, zdawałam sobie sprawę z faktu, że to kłamstwo pociągnie za sobą kolejne i w efekcie wyjdzie jak zawsze źle, choć moje intencje były całkowicie dobre. Spojrzałam na Charliego, a potem na swoje splecione na kolanach dłonie.
- Jest taka sprawa, że jakąś godzinę temu rozmawiałam z mamą i zaproponowała mi spędzenie ostatniego miesiąca wakacji w Australii razem z Philem. - Policjant wydawał się być zaskoczony moimi słowami, ale nie odezwał się ni słowem co uznałam za przyzwolenie i mówiłam dalej: - Wiesz, że zawsze chciałam tam pojechać, no a mama nie miała czasu do ciebie zadzwonić, więc kazał mi cię zapytać - przegryzłam nerwowo dolną wargę nie będąc pewną, czy mi uwierzył.
- Cóż skoro Renee chce cię zabrać nie ma sprawy, ale skąd mają cię zabrać Bells? - Ojciec zadał mi właśnie to pytanie, którego miałam nadzeje nie usłyszeć. Mój mózg momentalnie zaczął pracować na maksymalnych obrotach aby szybko wymyślić jakieś sensowne miejsce. Jak na złość nic nie przychodziło mi na myśl. No trudno nie miałam innego wyjścia, niż improwizować co zazwyczaj kończyło się klapą. Warknęłam na siebie w myślach, a potem spojrzałam na ojca.
- Mam dojechać na lotnisko w Seattl...i z stamtąd ma mnie ktoś zabrać, nie martw się jeszcze do niej zadzwonię i dowiem się wszystkiego dokładnie - zaczęłam go gorączkowo zapewniać i chyba tym zachowaniem wzbudziłam jego czujność, cholera!
- Jeśli tak to...dobrze, odwieść cię?
- Nie, nie skontaktuję się z Jessicą, zresztą i tak miała jechać do miasta na zakupy - Dość szybko wywinęłam się z propozycji ojca, który wydawał się być troszeczkę zmartwiony. Nie chciałam nadużywać swojego szczęścia dlatego też podniosłam się ze schodka i rzucając przez ramie - ,, Idę się spakować'' - wbiegłam spowrotem do swojego pokoju.
Dochodziła dwunasta, a ja bezczynnie przeglądałam szafki, uparcie czegoś szukając lecz nie miałam bladego pojęcia czego. Niosło mnie dziwne uczucie, które wręcz nakazywało mi tego czegoś szukać. Kucnęłam przy szafce nocnej, otworzyłam niewielkie drzwiczki z grymasem zrezygnowania gdy nagle moim oczom ukazała się porcelanowa filiżanka. Drżącą dłonią wyjęłam ją z mebla i uważnie obejrzała z każdej strony, po dokładnych oględzinach mogłam stwierdzić, że złote znaki, którymi była pokryta to znaki runiczne. A skąd o tym wiedziałam? Z internetu oczywiście.
Znalazłam w filiżance również karteczkę.
- Nie zastanawiaj się nad problemem, myśl o rozwiązaniu. - Zacisnęłam usta w wąską linie, wiedziałam co powinnam zrobi, teraz już tak.
Poderwałam się z podłogi. Wybiegłam z pokoju, kierując się prosto do kuchni, w której urzędował Charlie. Cóż mimo jego wielkich starań posiłki, które przygotowywał do niczego się nie nadawały, nawet głodne psy mijały je łukiem. Wpadłam do zadymionej kuchni, szybko zaczęłam się dusić gęstym szarym dymem, z oczu zaczęły cieknąć mi łzy.
- Boże tato coś ty narobił?! - krzyknęłam wpadając na duszącego się dymem mężczyznę. Pomogłam mu wydostać się z pomieszczenia i niemal na rozkaz jednocześnie rzuciliśmy się do okien aby wywietrzyć cały dom.
- Bell...bo ja chciałem... - jąkał się Charlie, ale uciszyłam go jednym spojrzeniem.
- Spokojnie, ale ja nie o tym chciałam z tobą porozmawiać - westchnęłam ciężko
Usiadłam na trzecim stopniu schodów, prowadzących do ,,mojej'' cześć domu. Mężczyzna spojrzał na mnie widocznie zmartwiony, a po minucie przysiadł się. Widziałam jak badawczo mi się przygląda, nieświadomie mnie pesząc. Zbierałam w sobie odwagę by go okłamać, zdawałam sobie sprawę z faktu, że to kłamstwo pociągnie za sobą kolejne i w efekcie wyjdzie jak zawsze źle, choć moje intencje były całkowicie dobre. Spojrzałam na Charliego, a potem na swoje splecione na kolanach dłonie.
- Jest taka sprawa, że jakąś godzinę temu rozmawiałam z mamą i zaproponowała mi spędzenie ostatniego miesiąca wakacji w Australii razem z Philem. - Policjant wydawał się być zaskoczony moimi słowami, ale nie odezwał się ni słowem co uznałam za przyzwolenie i mówiłam dalej: - Wiesz, że zawsze chciałam tam pojechać, no a mama nie miała czasu do ciebie zadzwonić, więc kazał mi cię zapytać - przegryzłam nerwowo dolną wargę nie będąc pewną, czy mi uwierzył.
- Cóż skoro Renee chce cię zabrać nie ma sprawy, ale skąd mają cię zabrać Bells? - Ojciec zadał mi właśnie to pytanie, którego miałam nadzeje nie usłyszeć. Mój mózg momentalnie zaczął pracować na maksymalnych obrotach aby szybko wymyślić jakieś sensowne miejsce. Jak na złość nic nie przychodziło mi na myśl. No trudno nie miałam innego wyjścia, niż improwizować co zazwyczaj kończyło się klapą. Warknęłam na siebie w myślach, a potem spojrzałam na ojca.
- Mam dojechać na lotnisko w Seattl...i z stamtąd ma mnie ktoś zabrać, nie martw się jeszcze do niej zadzwonię i dowiem się wszystkiego dokładnie - zaczęłam go gorączkowo zapewniać i chyba tym zachowaniem wzbudziłam jego czujność, cholera!
- Jeśli tak to...dobrze, odwieść cię?
- Nie, nie skontaktuję się z Jessicą, zresztą i tak miała jechać do miasta na zakupy - Dość szybko wywinęłam się z propozycji ojca, który wydawał się być troszeczkę zmartwiony. Nie chciałam nadużywać swojego szczęścia dlatego też podniosłam się ze schodka i rzucając przez ramie - ,, Idę się spakować'' - wbiegłam spowrotem do swojego pokoju.
***
Nie mogłam
uwierzyć we własne szczęście, które w końcu postanowiło się do mnie
uśmiechnąć. Rozmowa z moją matką poszła niezwykle szybko, fakt musiałam
ją okłamać, że jadę z Edwardem, ale cóż skoro już zaczęłam tę szopkę to
musiałam ciągnąć ją dalej. Z Jessicą było podobnie.
Zaledwie dwie godziny po mojej rozmowie z ojcem pod nasz dom podjechała moja szkolna koleżanka. Dla lepszego efektu wzięłam spakowaną torbę podróżną i szybko żegnając się z Charliem wsiadłam do auta dziewczyny.
Droga minęła nam nawet szybko, choć ja osobiście wolałam siedzieć w ciszy lub słychać radia zamiast gadać bez sensu o zbliżającym się balu jesiennym w naszym liceum. No właśnie, na samo wspomnienie o nim, na myśl przychodził mi zaginiony Edward, z którym miałam na niego iść. Na samą myśl serce ściskało mi się boleśnie w piersi, a determinacja, która tkwiła we mnie kuła przypominając o sobie w dość nieprzyjemny lecz na pewno skuteczny sposób. Czułam, że podjęłam dobrą decyzje mimo, że Cullenowie mogli sądzić inaczej. Co ma być, to będzie - powtarzałam sobie w myślach jak mantrę, jak coś dzięki czemu mogła bym pokonać wszystkie przeciwności losu. W rzeczywistości tak właśnie było, trzymałam się tej myśli jak najmocniej, nie mogłam jej stracić tak jak straciłam nadzeje na uratowanie wampirów, których miałam niemal za rodzinę, za osoby, które kochałam. Nigdy bym nie przypuszczała, że zdobędę się na tak heroiczny czyn i z własnej woli oddam się w ręce krwiopijców będąc przekonaną, że na pewno nie przeżyje tej samotnej wyprawy. To szokujące co miłość potrafi zrobić z człowiekiem.
I tu nasuwało się kolejne pytanie, jaką ja miłością darzyłam Edwarda Cullena? - Na pewno nie oczekiwałam nic w zamian, ale też mogłam stwierdzić, że nie czułam do niego tego czegoś co w dzieciństwie kojarzyło mi się z tym szczególnym uczuciem, nie czułam pasji, którą chciałam czuć, między nami było mnóstwo zahamowań, barier, które on tworzył mimo, iż tak naprawdę nie były do niczego potrzebne. Dopiero w tamtej chwili, wysiadając z samochodu Jessicy zaczęłam czuć, że tak naprawdę go nie kochałam...ja byłam po prostu do niego przyzwyczajona, omamił mnie swoim wampirzym pięknem, a tak naprawdę nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, ja z nim zresztą też nie.
Na tą myśl zadrżałam z niepokoju. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, iż mimo moich przypuszczeń i rozważań na ten temat nie miałam żadnych wątpliwości, że muszę im pomóc. Doskonale pamiętałam jak cała rodzina Carlisle'a ratowała mi życie narażając też i swoje, w końcu mogłam się odwdzięczyć.
- Hej Bello idziesz, czy będziesz tu tak stać? - usłyszałam piskliwy głos stojącej nie opodal mnie blondynki.
- Co...ech już idę - Wyjęłam z bagażnika swoją torbę podróżną i ruszyłam w stronę lotniska. Nie oglądałam się za siebie, nie miałam za kim. Zacisnęłam kurczowo palce na szorstkim materiale torby i weszłam na zatłoczone lotnisko.
- Przedstawienie niechaj trwa - szepnęłam do siebie, a po chwili moje usta wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku
Zaledwie dwie godziny po mojej rozmowie z ojcem pod nasz dom podjechała moja szkolna koleżanka. Dla lepszego efektu wzięłam spakowaną torbę podróżną i szybko żegnając się z Charliem wsiadłam do auta dziewczyny.
Droga minęła nam nawet szybko, choć ja osobiście wolałam siedzieć w ciszy lub słychać radia zamiast gadać bez sensu o zbliżającym się balu jesiennym w naszym liceum. No właśnie, na samo wspomnienie o nim, na myśl przychodził mi zaginiony Edward, z którym miałam na niego iść. Na samą myśl serce ściskało mi się boleśnie w piersi, a determinacja, która tkwiła we mnie kuła przypominając o sobie w dość nieprzyjemny lecz na pewno skuteczny sposób. Czułam, że podjęłam dobrą decyzje mimo, że Cullenowie mogli sądzić inaczej. Co ma być, to będzie - powtarzałam sobie w myślach jak mantrę, jak coś dzięki czemu mogła bym pokonać wszystkie przeciwności losu. W rzeczywistości tak właśnie było, trzymałam się tej myśli jak najmocniej, nie mogłam jej stracić tak jak straciłam nadzeje na uratowanie wampirów, których miałam niemal za rodzinę, za osoby, które kochałam. Nigdy bym nie przypuszczała, że zdobędę się na tak heroiczny czyn i z własnej woli oddam się w ręce krwiopijców będąc przekonaną, że na pewno nie przeżyje tej samotnej wyprawy. To szokujące co miłość potrafi zrobić z człowiekiem.
I tu nasuwało się kolejne pytanie, jaką ja miłością darzyłam Edwarda Cullena? - Na pewno nie oczekiwałam nic w zamian, ale też mogłam stwierdzić, że nie czułam do niego tego czegoś co w dzieciństwie kojarzyło mi się z tym szczególnym uczuciem, nie czułam pasji, którą chciałam czuć, między nami było mnóstwo zahamowań, barier, które on tworzył mimo, iż tak naprawdę nie były do niczego potrzebne. Dopiero w tamtej chwili, wysiadając z samochodu Jessicy zaczęłam czuć, że tak naprawdę go nie kochałam...ja byłam po prostu do niego przyzwyczajona, omamił mnie swoim wampirzym pięknem, a tak naprawdę nie chciał mieć ze mną nic wspólnego, ja z nim zresztą też nie.
Na tą myśl zadrżałam z niepokoju. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, iż mimo moich przypuszczeń i rozważań na ten temat nie miałam żadnych wątpliwości, że muszę im pomóc. Doskonale pamiętałam jak cała rodzina Carlisle'a ratowała mi życie narażając też i swoje, w końcu mogłam się odwdzięczyć.
- Hej Bello idziesz, czy będziesz tu tak stać? - usłyszałam piskliwy głos stojącej nie opodal mnie blondynki.
- Co...ech już idę - Wyjęłam z bagażnika swoją torbę podróżną i ruszyłam w stronę lotniska. Nie oglądałam się za siebie, nie miałam za kim. Zacisnęłam kurczowo palce na szorstkim materiale torby i weszłam na zatłoczone lotnisko.
- Przedstawienie niechaj trwa - szepnęłam do siebie, a po chwili moje usta wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku
.
Tak króciutko? No wiesz ty co? :c
OdpowiedzUsuńAle Jazz i tak się cieszy :)
Bardzo mi się podobało, komendant nic nie podejrzewa, oj... biedny, biedny :D Haha xd
I Bella się przyznała, że go nie kocha :c No trochę teraz szkoda, ale czekam na dalszą akcję!
Całuski ;**
P.S Wejdź kiedyś na GG :3
Dziękuje kochana, tak wiem krótki, ale ostatnim czasie bardziej skupiłam się na czytaniu niż pisaniu XD Możliwe, że to przez to ;)
UsuńWow! świetny pomysł z tym że Bella chce się poświęcić i w ogóle... no i w końcu doszła do tego, że nie kocha Edzia :D weny :*
OdpowiedzUsuńDzięki Kochana :D
Usuńbardzo fajny rozdział życze weny o cakam na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuje :)
UsuńCo ja biedna mam ci napisać kochana???????........ Może tak............
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! szkoda, że taki krótki:( Ale Nic dodać nic ująć sama bym lepiej tego wszystkiego nie ujęła :D Podoba mi się baaaaardzo! :)) Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D Nie trzymaj mnie w niepewności co z tym poświęceniem Belli????:) Jeszcze musiałaś skończyć na takim momencie :) DLACZEGO znów mi to robisz?????? :))
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
Ojej ciesze się, że rozdział Ci się podobał.
UsuńJa nie wiem tak już mam ;P
Hehe, zdążyłaś nie powyrywałam sobie włosów. Świetny rozdział :D Czeka na NN! Weny kochana, weny ^^
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia jak się ciesze ;D
UsuńDzięki kochanieńka :]
Boże, Bella chce się dobrowolnie oddać w ręce Volturi?! No, tak. W sumie to do niej nawet podobne ;) Aro i jego bracia z pewnością przyjmą ją z otwartymi ramionami i może pomogą Cullenom. W końcu taka była umowa, nie? Ciekawe czy dotrzymają słowa.
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie Bells zrozumiała, co czuje do Edwarda. Trochę przykro, bo już się do nich, jako para, przyzwyczaiłam, ale przyda mi się jakaś odmiana ;) Zastanawiam się tylko co on na to? Czy został omamiony przez Emmę, kocha Bellę, będzie o nią walczył i wyniknie z tego w Volterze niezła afera czy po prostu odpuści, bo nic do niej nie czuje? Kolejne rozdziały pokażą ;)
Pozdrawiam i całuję,
Olka
Dzięki kochana :D
UsuńMasz rację kolejne rozdziały będą wyjaśniać wszystkie zawiłości i zagadki ( jeśli mogę to tak nazwać ;P)
Jak już wspomniałam kiedyś, nie za bardzo lubię komentować, ale z drugiej strony jak tu tego nie zrobić chociaż od czasu do czasu? Twoja historia o Aro i Belli jest po prostu perełką. Tak niesamowicie rozwijasz akcję, że nie mogę aż się doczekać każdego kolejnego rozdziału. Zawsze byłam zwolenniczką tej nietypowej pary i to mnie przyciągnęło do twojego bloga a konkretnie twój zwiastun, który znalazłam przypadkiem na kanale Tanathos w YT( chyba w ulubionych lub coś). No i dobrze, że Bella wreszcie zrozumiała, że nie kocha Edzia. Przy Aro każdy facet po prostu blednie ;) Dzięki za umilenie mi nudnych wakacji tym wspaniałym opowiadaniem, kocham cię!
OdpowiedzUsuńoceanbreeaze
O mamusiu, nie wiem co napisać ;]
UsuńBardzo dziękuje za miły komentarz :* no i oczywiście niezmiernie się ciesze, ze moja historia przypadła Ci do gustu ;D
Zdecydowanie Aro jest mrrr ;)
Ja ciebie też kochanieńka ;*
Hahahahaha Charlie jest mega! XD
OdpowiedzUsuńNo ale kucharz to z niego mierny. :D
Super rozdział, tylko dlaczego taki krótki?
Pozdrawiam!
Dzięki ;D
UsuńTak XD Charlie to chyba jak prawie każdy facet w kuchni :P
Bez obaw nn będzie dłuższy...chyba XD
Ach, co tak króciutko? Ale i tak mi się podobało i to bardzo. Oczywiście nie odbyło się od nucenia pod nosem Szymona Wydry - wszystko przez ten tytuł. "Co ma być, to będzie... Niebo znajdę wszędzie"... Cóż poradzę, że jak zwykle mam skojarzenia muzyczne?
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba, bo Bella nie jest tak nieporadna jak w książce - to dobrze. I wnioski, które nagle wyciągnęła, jak nic są zapowiedzią jej związku z Aro. Miałam szczerą nadzieję, że posunie się do ucieczki i samodzielnie pojedzie do Volterry, chociaż nie byłam pewna jak tego wszystkiego dokona. No i nie zapominajmy o Alice, która z pewnością będzie miała wizję... Dziw, że jeszcze nie spróbowała Bells powstrzymać przed wyjazdem.
Czy w następnym rozdziale można już liczyć na Aro? Mam szczerą nadzieję, że tak, bo wszystko aż się prosi, żeby częściej zaczęli się spotykać. Chociaż kto wie czym po drodze nas jeszcze zaskoczysz...
Mam tylko jedną uwagę (naprawdę jedną - poza tym od strony językowej cudnie): "- Jeśli tak to...dobrze, odwieść cię?". Chyba "odwieźć" ;)
Życzę weny,
Nessa.
PS. Bardzo się cieszę, że wreszcie jest między nami okej. Naprawdę ^^
Ojej bardzo dziękuje :D Szczerze ten tytuł także przynosi mi tą piosenkę ;]
UsuńTak, tak rozmyślenia Belli był malutkim wstępem do głównego wątku całej historii.
O kurcze jestem chyba strasznie przewidywalna ;P cóż trzeba jakoś temu zaradzić ^.^
O tak od rozdziału 8 będzie dużo Ara ( nareście!!)
Dzięki zaraz to poprawie ;)
p.s Ja też, źle się czułam przez te nasze spory, ale teraz jest ok i znowu chce mi się pisać ,,Porcelanę'' ^.^
Rozdział świetny wogóle wszystko świetne.. :D
OdpowiedzUsuńPS. JEST JUŻ NOWY ROZDZIAŁ NA MOIM BLOGU
http://zmierzcharovolturi.blogspot.com/2013/07/rozdzia-iii-niezapowiedziana-wizyta_22.html
Dzięki za info ;D
UsuńI dziś kolejny rozdzialik.. mam nadzieję że się spodoba :D...
UsuńDzięki ;)
Usuńbardzo fajny rozdział czekam na next i życze weny
OdpowiedzUsuńDziękuje :D
UsuńOto mój trochę spóźniony (miałam wstawić wczoraj ale znajomi wyciągnęli mnie na maecz) ale jakże cudny komment:
OdpowiedzUsuńKrótko! buuuuuu! chcem dłuższe rozdziały i o takie proszę! Błagam na kolanach... no dobra nie na kolanach bo mnie kolana bolą, bo na wyżej wymienionym meczu stałam na bramce i jak broniłam to upadałam kolanami i boli! Ale obroniłam!
Bella się poświęca ok. I uświadamia sobie że kocha Edwarda? no ok wiem że i tak zrobisz z tego świetną historię więc nie protestuję. Biedny Charlie nic nie podejrzewa... no przynajmniej Bells łatwiej wyjechać. Zapowiada się ponowny wyjazd do Volturi hmm... teraz się zacznie dziać co? Zeswatasz Bellę i Aro? O wiem! Najpierw Bella będzie z Alec'iem, później dopiero z Aro co? Względnie zamiast Aleca może być ktoś inny, ale według mnie Alec najlepiej pasuje. szkoda że w rozdziale nie ma Cullenów jako bohaterów, bo jest o nich tylko wzmianka. Szkoda że nie ma Aro. Ale rozdział fajny!
Kiedy nn?Czekam na dłuższy rozdział ok?
pozdro!
ps możesz informować mnie o nn na mailu?
ps2 ale się rozpisałam co? kiedy nn?
Dziękuje kochana ;D
UsuńO ty biedna, ale ważne, że obroniłaś ;)
Malutkie sprostowanie...ona sobie uświadomiła, że go nie kocha :]
Tak, tak Charlie jest raczej mało spostrzegawczy, tak jak i w książce ;p
Oj nie, nie z nim...jakoś nie myślałam, żeby swatać ją z kimś innym przed Aro...no chyba, że ktoś inny też będzie nią zainteresowany :D
Mogę powiedzieć, że od następnych notek Cullenów będzie naprawdę niedużo, ale za to pojawi się dużo Aro ^.^
No nie wiem czy kolejny będzie dłuższy lecz chyba Cię pociesza kochana, tym że 9 będzie długi ;)
p.s Oczywiście, że mogę. Nie ma problemu ;D
p.s lubię czytać długie komentarze ^^ Miał być dziś lecz blogger mi strajkuje...cóż może jutro rano, w najgorszym wypadku jutro wieczorem.
Bella jedzie do Volterry... sama? O. Mój. Boże! Czyli, że będzie z Aro? Wee! Cudowny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuje ;D
UsuńZapraszam na rozdział 15 - "Wybudzanie się" =)
OdpowiedzUsuńNessa.
Dzięki :)
Usuń