Rozdział 9
Witam kochanieńkie ;D
Na początek ogromna prośba - była bym bardzo wdzięczą gdyby każda reklama czy notka z informacją o nowościach na Waszych blogach umieszczana była w zakładce SPAM
Z góry dziękuje i zapraszam do czytania rozdziału 9 ;)
UWAGA NA BŁĘDY, ŹLE SIĘ CZUJE...WIĘC MOŻE BYĆ ICH NAPRAWDĘ SPORO!!
Resztę nocy przespałam we względnym spokoju. Pomimo, że byłam w zamku pełnym wampirów żywiących się ludzką krwią nie odczuwałam strachu. Dlaczego? - nie miałam zielonego pojęcia i chyba nie chciałam nawet tego wiedzieć. Jednak na wspomnienie wczorajszego dnia poczułam się niezbyt dobrze i to właśnie uczucie wyrwało mnie z płytkiego snu, w który wpadłam nad ranem. Bardzo powoli otworzyłam oczy i ostrożnie zaczęłam rozglądać się do okoła by sprawdzić, czy aby nie ma jakiegoś niechcianego gościa. Mój wzrok uważnie lustrował wszystkie kąty miejsca, do którego światło słoneczne jeszcze nie dotarło. Na moje szczęście byłam sama. Odetchnęłam głęboko i podniosłam się do pozycji siedzącej. Nadal czuła ból policzka dlatego nawet go nie dotknęłam. Odrzuciłam cienką kołderkę na obok i wygramoliłam się z łóżka przy okazji o mało nie wybijając sobie zębów o moją niebieską torbę podróżną, która leżała tuż przy łóżku.
Wytrzeszczyłam na nią oczy, a po chwili zapytałam:
- A skąd ty tu się wzięłaś?
- Ja ją przyniosłam - odpowiedział chłodny nieco sarkastyczny ton, który zmroził mi krew w żyłach. Bardzo powoli odwróciłam się w stronę drzwi, w których właśnie stała Jane Volturi. Wiedziałam, że przy tej wampirzycy muszę być bardzo ostrożna, mimo, że jej dar na mnie nie działa.
Spojrzałam w jej czerwone tęczówki i już miałam ją o coś zapytać, jednocześnie odgarniając rozczochrane włosy z twarzy lecz wampirzyca ubiegła mnie.
- Mam cię przygotować na spotkanie z Wielką Trójcą - jej sztywny ton ani troszeczkę mnie do niej nie zachęcał, ale co ja mogłam zrobić? - biedna, bezbronna śmiertelniczka, przecież nie mogłam się mierzyć z jakim kolwiek wampirem.
Po dość długiej chwili milczenia pokiwałam jedynie głową, a blondynka w mgnieniu oka pojawiła się tuż obok mnie. Jej oczy uważnie obserwowały moją twarz, nawet nie zauważyłam gdy zalałam się rumieńcem co nie często mi się zdarzało.
- Jane...czy możesz...mi powiedzieć...co się wczoraj wydarzyło? - zapytałam łamiącym się głosem. Nie miałam pojęcia dlaczego tak wielki odczuwałam niepokój w jej towarzystwie. Jeszcze nigdy czegoś podobnego nie czułam i miałam cichutką nadzeje już nigdy tego nie poczuje. Spuściłam głowę. Chłód jaki od niej bił był zniewalający, a świadomość, że prawdopodobnie przez cały czasu próbuje używać na mnie swojego daru wcale nie pomagała.
- Gdyby nie Mistrz Aro i ja była byś posiłkiem Felix'a - odparła beznamiętnie, tak jakby mówiła o pogodzie.
Serce załomotało mi w piersi szybciej. Nie mogłam uwierzyć, że teraz mogła bym już nie żyć. Zbladłam, odruchowo spojrzałam na swoją dłoń, która jeszcze kilkanaście godzin temu była cała we krwi. Teraz jednak była czysta, poczułam niewielką ulgę.
- Bez obaw Isabello, nikt w całym zamku nie ma prawa cię tknąć - zapewniła mnie, a ja podniosłam gwałtownie głową aby spojrzeć na wampirzycę.
- No to mi ulżyło, kiedy spotkam się z Aro? - Naprawdę bardzo chciałam już z nim porozmawiać, chciałam jak najszybciej przekazać zdobyte informacje Cullenom. No i oczywiście wysłuchiwać ich uwag na temat mojej lekko myślności i nieodpowiedzialnego zachowanie.
Nagle obie usłyszałyśmy głośne - bzzz. Nim Jane się zorientowała klęczałam przy torbie i wyrzucałam z niej swoje rzeczy w poszukiwaniu komórki. Kiedy tylko wydobyłam ją na powierzchnie, spojrzałam na wyświetlacz, na którym było zdjęcie Alice. Przełknęłam głośno. Nacisnęłam na zieloną słuchawkę. Oj to nie będzie miła rozmowa - zdążyłam pomyśleć kiedy usłyszałam zdenerwowany głos brunetki:
- Bella, gdzie ty jesteś? - niemal krzyknęła.
- W Australii razem z mamą.
- Bello nie kłam, miałam wizję i wiem, że nie jesteś w Australii, nawet nie jesteś z mamą! - mówiła szybko ledwo nadążałam za jej słowami.
- Alice uspokój się, będzie dobrze. Aro powiedział, że pomoże - próbowałam ją jakoś uspokoić lecz przez telefon nie było to łatwe.
- Boże Bello, dlaczego nic nie powiedziałaś?
- Bo wiedziałam, że byście mi na to nie pozwolili - spojrzałam na Jane - Alice muszę kończyć mam bardzo ważną sprawę do załatwienia...
- Nawet się nie waż rozłączyć, nie wiesz co się wydarzy jeśli... - rozłączyłam się i wyłączyłam telefon.
Schowałam go do kieszeni jenasów, które miałam odwczoraj na sobie.
- Zaczynamy - stwierdziła nagle stojąca nieopodal wampirzyca.
***
Jane była śmieszna myśląc, że Ja będę się im kłaniała. Na początku myślałam, że robi sobie ze mnie żarty lecz gdy zaczęła mi grozić...zrozumiałam, że to nie przelewki. Mimo wszystko nie miałam zamiaru robić tego czego wampirzyca odemnie wymagała. Nie rozumiałam po co było to całe przygotowywanie. Po co te ukłony, ułożenie dłoni i inne rzeczy, które według mnie był głupie. Dobra, może i nie znałam się na manierach obowiązujących w każdej epoce, ale czy nie mogłam zachowywać się jak współczesny człowiek. Nie wiedziałam, Jane nie była skora do rozmowy, więc ja także milczałam. I tak nadszarpnęłam jej samokontrolę. Może i tego nie widziałam, ale czułam tą napiętą atmosferę, która zagościła mniędzy nami.Siedziałam grzecznie na drewnianym stołku wpatrując się w krajobraz za oknem. Nie myślałam, po prostu siedziałam i wpatrywałam się w lekko kołyszące się drzewa, które rosły tuż obok okna. Widziałam błękitne niebo i nieliczne białe obłoczki, które sunęły po nim bez celu.
- Isabello, masz to założyć - usłyszałam nagle bezbarwny ton dobiegający gdzieś zza moich pleców. Westchnęłam cichutko i powoli odwróciłam się w stronę Jane, która trzymała w dłoniach spory kawałek granatowego materiału. Zmrużyłam oczy.
- Dlaczego?
- Przecież nie możesz się pokazać w tym stroju - niemal na mnie warknęła wskazując podbródkiem na moją osobę.
No to już była lekka przesada, nie wiedziałam co znów nie pasuje jej w jeansach i koszuli w kratę. Podniosłam się ze stołka. Nie miałam wyjścia. Po chwili dłuższych przemyśleń doszłam do wniosku, że nie warto tracić czasu na kłótnie. Wolałam już mieć to wszystko za sobą i przeboleć ten ostatni miesiąc wakacji w zamku Volturi.
Podeszłam do blondynki, która szybko podoła mi materiał będący sukienką. Z westchnieniem beznadziei ruszyłam w stronę łazienki.
Weszłam do niedużego pomieszczenia z ogromną wanną i kabiną prysznicową, tuż naprzeciwko drzwi stała umywalka a na ścianie wisiało ogromne lustro w kształcie spłaszczonego koła. Podeszłam do wanny i usidłam na jej krawędzi. Rozwinęłam sukienkę. Szczerze mówiąc była nawet ładna lecz jak na mój gust zbyt krótka, ledwo dosięgała połowy ud.
***
Po szybkim prysznicu i po gimnastyce, którą musiałam wykonać aby założyć obcisłą sukienkę wyszłam z łazienki. - I jak? - Nie miałam pojęcia dlaczego o to zapytałam. Przecież Jane była moim wrogiem jak reszta Volturi...no może Aro...Nie, nie on też! - zapewniałam siebie w myślach czekając na werdykt blondynki, która prze lustrowała mnie szybko od dołu do góry i spowrotem. Jej czerwone tęczówki zatrzymały się na moich stopach. Zmrużyłam powieki nie wiedząc o co jej chodzi.
- Nieźle - wydusiła z siebie jakby była to najgorsza obraza dla jej osoby. Też coś - prychnęłam w myślach lekko się skrzywiając.
- Co jest nie tak? - burknęłam.
- Twoje buty nie pasują do reszty stroju i ta...fryzura - prychnęła oburzona.
Miałam ochotę palnąć się w czoło i powiedzieć co nieco tej napuszonej lali, ale powstrzymałam się. Wampirzyca w jednej chwili wyszła z ,,mojego'' pokoju. Myślałam, że dała sobie już spokój lecz przeliczyłam się. Zaledwie chwilę późnij wróciła.
- Załóż - to był rozkaz.
- Chyba śnisz, mam sobie w tym skręcić kar! - niemal krzyknęłam przyglądając się naprawdę ładnym butom na wysokiej szpilce.
- Mistrz Aro będzie zadowolony - prychnęła z rozbawieniem.
Wytrzeszczyłam na nią oczy. Nie rozumiałam co miało znaczyć to zdanie, czy ja o czymś nie wiedziałam? A może byłam częścią jakiegoś podstępnego planu, który przywódca Volturi przygotował dla Emmy, a może nawet dla moich przyjaciół?
- O czym ty mówisz Jane? - zapytałam groźnie nie siląc się na miły ton.
- Nic Isabello - wzruszyła ramieniem, a po sekundzie dodała szybko: - Mistrz chciał byś ładnie wyglądała.
Prychnęłam na te słowa. Co mu było do mojego wyglądu? Zagotowało się we mnie, lecz nim sama się spostrzegłam siedziałam na ogromnym łożu i zakładałam buty, które wzięłam od wampirzyce. Widziałam jej szeroki uśmiech samozadowolenia, jednak nie odezwałam się ani słowem nie miałam na to czasu ani ochoty, a tym bardziej nie chciałam wdawać się z nią w głębsze konflikty. Może i Aro nie pozwalał mnie nikomu tknąć, ale wampiry to wampiry, a szczególnie straż Volturi.
- Możemy już iść? - zapytałam podnosząc się z łóżka. Jane kiwnęła głową, a ja ruszyłam przed siebie. Najpierw maszerowałam opierając się o każdy meble jaki napotkałam w zasięgu ręki, później było już lepiej...do momentu gdy stanęłam na szczycie dłuuugich schodów.
- Nie ma mowy, nie dam rady - zaczęłam gorączkowo protestować. - Nie ma tu windy, czy coś?
Blondynka chyba naprawdę chciała mnie zabić, w tamtej chwili już nie miałam żadnych wątpliwości.
- Nie, nie ma i bez obaw, nie mogę na to pozwolić - warknęła gorzko.
Cholera zaraz cię uduszę! - warknęłam w myślach przylegając do barierki i powolutku zaczęłam sunąć w dół.
Ciekawi mnie czemu ta Bella ma się spotkać z Trojcą?? :D Ogółem super rozdział, Jane taka jak powinna być.. i jeszcze jedna sprawa - jakiplan ma Aro? ;o nie mogę doczekać się nn ;> weny!
OdpowiedzUsuńBardzo się ciesze, że rozdział przypadł Ci do gustu. Bez obaw kochana wszystkiego się dowiesz...w odpowiednim czasie ;D
UsuńRozdział świetny, strasznie mi się podoba. Nie mogę się doczekać nastepnegoo, błagam dodaj go szybko i od razu mnie informuj. Ciekawe jaki plan ma Aro?. :D Czekam z niecierpliwością..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę.. :)
Dzięki kochana, na pewno niedługi się wszystkiego dowiesz ;]
UsuńZapraszam nowa notka :)
Usuńhttp://zmierzcharovolturi.blogspot.com/2013/07/rozdzia-viii-a.html
Dzięki, ale bardzo proszę zostawiaj takie wiadomości w zakładce SPAM :)
UsuńRozdział jest świetny! Prześwietny! Nic dodać nic ująć :D Podoba mi się baaaaardzo! Zaskakujesz coraz bardziej:) Bella ma stawić się przed trójcą w sukience- ciekawe co oni kombinują??? Jane moim zdaniem mogła by być później ciut milsza dla Belli:) ) Czekam na kolejny ! :D Nie trzymaj mnie w niepewności :)
OdpowiedzUsuńJeszcze musiałaś skończyć na takim momencie :) DLACZEGO??????
:))Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
:D Bardzo dziękuje, a tego to nie zdradzę aż do następnego rozdziału ^.^ A co do Jane...to może będzie milsza, ale tylko troszeczkę.
UsuńFaktycznie nie ma w rozdziale Aro, ale nie ma tu też żadnej nudy o której coś wspominałaś. Akcja dzieje się w Volterze, Jane jest idealna,(właśnie taka jak ma być)no i Bella szykuje się na spotkanie z trójcą...Zatem wszystko toczy się tak jak powinno :) Muszę tylko powiedzieć, że moja ciekawość i cierpliwość są wystawione na najwyższą próbę więc dziewczyno nie rób mi już tego i dawaj mi tu zaraz NN bo umrę... No dobrze postaram się czekać grzecznie ;)
OdpowiedzUsuń1975tanathos
Ojej :D Baaardzo się ciesze, że notka Ci się podobała choć nie było Aro ( ja też nad tym ubolewam ;) )Nie martw się niedługo wszystko się wyjaśni...już tylko troszeczkę ;]
UsuńGenialny, od razu przypomniały mi się konwersacje z moim wrogiem number 1 . Rozdział genialny kochana, jestem już bardzo zniecierpliwiona, tym, że nie wiem co będzie dalej. Hłe, hłe życzę weny. I czekam na NN! Całuski :*
OdpowiedzUsuńDzięki kochana ;] i bez obaw już w 10 uchylę Wam rąbek tajemnicy Emmy...
UsuńBella i spotkanie z Wielką trójcą... Hm... Ciekawe czego od niej chcą? Jane rozdająca sukienki i szpilki ;) No, coraz ciekawej. Charakterek ma też niezgorszy, czyli prawdziwa Jane Volturi- nic dodać, nic ująć ;)
OdpowiedzUsuńTaak... Alice bez swoich wizji jest strasznie poddenerwowana. Chociaż może faktycznie są jakieś powody do niepokoju (bądź co bądź Bells mieszka teraz w twierdzy pełnej wampirów)? Zwłaszcza to ostatnie zdanie jest bardzo niepokojące... Najważniejsze, żeby Aro dotrzymał umowy, chociaż po nim trudno się czegokolwiek spodziewać ;)
Także... czekam na spotkanie z Volturi i trzymam kciuki za Bellę, żeby nie spadła ze schodów, bo to jej odwieczny problem ;)
Pozdrawiam,
Olka
Dowiesz się i to szybciutko kochanieńka ;D A dziękuje bardzo się starałam, że by Jane była jak Jane - a to nie jest trudne jeżeli lubi się potterowską postać - Snape'a ^.^
UsuńZdradzę, że Belli grozi niebezpieczeństwo lecz nie w Volterze...A co do Aro...cóż okaże się...wkrótce :D
I co tu dużo mówić ? Rozdział jak zwykle ggenialny ;3 nie mogę się za dużo rozpisywać, jestem na telefonie :-) będę musiała poczekać na kolejny rozdział, ale muszę jakoś wytrzymać
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Eriss
Och, dziękuje bardzo kochana :]
UsuńAvada mi sie nalezy ze tak pozno komentuje.
OdpowiedzUsuńPowaznie nie mialm czasu przepraszam :c
Ulala, Bella, nje ladnie tak oklamywac Alice.
Ona ma to " wewnetrzne oko " niczym Trelawney :D
Ogolnie superowo ! :D
Pozdrawiam cieplutko :)
Rickmanicka
Oj tam ważne, że skomentowałaś :>
UsuńZa co bardzo dziękuje. Rzeczywiście z tym okiem - ,,bliźniaczki'' XD
Ta krótka sukienka i szpilki? Aro... ale na wymagania :D Jane jakaś taka... przyjazna? Chociaż słowo przyjazna z połączeniem tej wampirzycy brzmi dziwnie... to nawet pasuje :3 Króciutki rozdział... już myślałam, że Bella zejdzie po schodach a tu ciach! I koniec :c Znając Bellę to coś w tych butach sobie zrobi ;D
OdpowiedzUsuńCałuski! ♥
Dzięki kochana i ogromnie się ciesze, że notka Ci się podobała choć nie była zbyt długa ;]
Usuń